Białostocka placówka kultury wzbogaciła się o szereg interesujących dzieł sztuki. Dzięki wsparciu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz ze środków Urzędu Miejskiego w Białymstoku do kolekcji trafiło: 40 rysunków Vlady Ralko, 11-minutowe wideo Anny Jermolaewy, 5 kolaży Patrycji Orzechowskiej, „obiekty” Zhanny Kadyrovej w liczbie 7-miu i 22 rysunki Zofii Gramz. Z tego co nam wiadomo, na zakupy wydano blisko 200 tys. zł, co daje atrakcyjną cenę 2500 zł za – nomen omen – sztukę.
Galeria od jakiegoś czasu aktywnie walczy o sprawy feminizmu oraz podobnych inicjatyw. Zapewne dlatego wszyscy artyści, których prace zakupiono, to kobiety. Niewykluczone również, że mężczyźni przestali działać na polu kultury i stąd zaskakująca dysproporcja. Poddali się, przetrzebieni świadomością braku na świecie problemów, które ich dotyczą. Nic pewnego powiedzieć na ten temat się nie da, ale w żadnym stopniu nie ujmujemy zasług poświęcających się dla kultury pań, gdyż każdy przejaw ich natchnienia wart jest zachwytu publiczności.
Pani Zhanna wzięła któregoś razu parę kafelków glazury i w napadzie weny ostrzelała je z karabinu. Powstały artystyczne pęknięcia i dołki, które od Nowego Roku będą cieszyły oczy Białostoczan. Z kolei Anna najęła w Moskwie biedaków, którzy protestowali – według własnego wyboru – za lub przeciw pewnej wystawie. Jednocześnie. Śmieszna rzecz. Widziałem nieraz na YouTubie jak sobie różni ludzie cyrki urządzają i je nagrywają. Pełno tam tego. Więc i ona zrobiła podobnie.
Patrycja zmajstrowała obrazeczki z dziećmi, które stoją se na ramionach, spacerują po głowach, kolebią się na rurce, a wszystkie są co najmniej bliźniakami, choć najczęściej trojaczkami. Jeden jej obraz jest większych gabarytów i roi się na nim od takich dzieciaków i drabinek. Koncepcja została zmaterializowana, jak donosi Galeria, za pomocą kserokopii książki z ćwiczeniami dla małoletnich, nożyczek, kleju i wolnego popołudnia.
Vlada oraz Zofia oddały się malowaniu. Wchłaniając wzrokiem ich obrazy człowiekowi stają w oczach sentymentalne łzy. Od razu przypominają się czasy podstawówki. Ach, młodość. Ech, te pomazane okładki zeszytów. Wszystko wraca jak żywe.
200 tys. zostało dobrze zainwestowane. Pieniądze będą od teraz nabierały wartości. Mało prawdopodobne, żeby za 100 lat pobite płytki nie zarobiły przynajmniej 3%. W razie biedy będzie je można odsprzedać z zarobkiem 75 zł.
(Grzegorz Żochowski, fot. Galeria Arsenał)