10 lat trwa zmaganie jednego z białostockich deweloperów (Jaz-Bud) z urzędem miejskim. Przedsiębiorstwo żądało początkowo ponad 2 mln zł odszkodowania, ale sąd zmniejszył do 1,6 mln zł. Co z tego wyniknie, dowiemy się niebawem w Sądzie Apelacyjnym.
W 2011 roku Rada Miasta Białegostoku przyjęła plan zagospodarowania przestrzennego dla rejonu na Białką, wzdłuż ulicy Wierzbowej. Potwierdzono wówczas znany skądinąd fakt, że obszar od hotelu Turkus i PZM-otu do Kręgu są „potencjalnymi terenami zalewowymi”. Czyli że można tam okazjonalnie pływać po parku pontonem, chociaż przyroda z właściwościami nawierzchni sprawiała nie raz, że teren zalewowy przesuwał się nawet na ulicę.
W planie ustalono także, że wzdłuż osi koryta rzeki rozciąga się po każdej stronie ponad 55-ciometrowej szerokości pas, który nie może być niczym zabudowany. Sęk w tym, że wcześniej Miasto wydało decyzję o warunkach zabudowy, w której było pozwolenie na ulokowanie dojazdów i parkingów 35 metrów od osi rzeki. Tym samym uchwała z 2011 zmniejszyła użyteczną powierzchnię, a więc i wartość gruntu. Deweloper żąda więc rekompensaty. Jest bardzo prawdopodobne, że ją uzyska. Sąd we wcześniejszej instancji przyznał słuszność przedsiębiorcy.
Sprawa nie byłaby tak ciekawa, gdyby nie pewien szczegół. Jan Sawicki, właściciel Jaz-Budu łączony jest z Prawem i Sprawiedliwością, zajadłym wrogiem prezydenta Truskolaskiego. Z partią Jarosława Kaczyńskiego łączą biznesmena liczne znajomości.
Nie dziwi więc, że od lat daje się zauważyć rosnące napięcie między firmą a Miastem, w którego władzach zasiadają przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości. W kadencji 2014-2018 radni PiS oskarżani byli, że sprzyjają w głosowaniach przedsiębiorstwu państwa Sawickich. Dysponowali wtedy większością i mieli siłę decydującą. Z kolei aktualni członkowie Koalicji Obywatelskiej posądzani są o celowe rzucanie kłód pod nogi tej akurat firmy.
Być może podobnie myślał pan Sawicki, bo w 2018 w wyborach do rady miasta skutecznie wystartował z list PiS syn właściciela, Mateusz Sawicki. Jest on zatem radnym, a zarazem członkiem zarządu Jaz-Budu. Młodzieńca łatwo podejrzewać o zabezpieczanie przede wszystkim interesów rodziny, ponieważ od końca 2018 nie złożył żadnej interpelacji, a niżej podpisany nie pamięta, żeby podczas sesji kiedykolwiek zabrał głos w jakiejkolwiek sprawie. Niemniej co kadencja zdarzają się takie osoby, które nic nie robią, jedynie głosują, więc absolutnej pewności co do intencji mieć nie można.
Szczegóły ciągnącej się sprawy oraz orzeczenia poprzednich instancji sądu sugerują, że Jaz-Bud dostanie odszkodowanie. 1,6 mln zł zadośćuczynienia i ponad 620 tys. zł odsetek ustawowych!
Jeśli tak się stanie, należałoby postawić zarzut Miastu i jego prawnikom, że nie wykryli wcześniej przegranej sprawy, nie poszli na ugodę, przez co narazili Białystok na dużą, niepotrzebną, finansową stratę. Czy jakiś urzędnik odpowie za ponad półmilionowy uszczerbek? Zapewne zwyczajowo nie, ale poczekajmy z osądem na ostateczny wyrok.
(GŻ, fot. fragment planu zagospodarowania przestrzennego z 2011, UM Białystok)