Na trasie Warszawa-Białystok odnotowaliśmy ostatnio pociągi, na które nie dało się już kupić biletów. Wszystkie miejsca były zajęte. Według antykowidowego rozporządzenia Rady Ministrów, w środkach transportu publicznego nie może przebywać więcej osób niż połowa miejsc siedzących. Do tej normy stosuje się PKP. Jest także druga, która mówi, że może być zajętych nie więcej niż 30% sumy miejsc siedzących i stojących. Z drugiej korzysta chociażby białostockie BKM, bo pozwala na przebywanie większej liczby osób, ale sprawdza się to w autobusie. PKP używa łatwiejszej i, trzeba przyznać, że bardzo przyjaznej i wygodnej dla pasażerów reguły. Każdy podróżny ma do dyspozycji dwa miejsca siedzące.
Oznacza to duże ograniczenie możliwości przewozowych, przy utrzymaniu dotychczasowych długości składów. Zdarzają się więc kursy, w których wszystkie miejsca są zajęte. Tak było chociażby w niedzielę, 28 lutego w relacji Warszawa-Białystok na przynajmniej dwóch kursach. Jadący ze stolicy podróżni stawali przed koniecznością szybkiego znalezienia innego środka transportu.
Alternatywą są autobusy PKS lub prywatnych przewoźników. Jest to dla nich okazja do przejęcia klientów od PKP i dodatkowego zarobku, więc chętnie z niej korzystają. Potwierdzić możemy, że przynajmniej u jednego z nich system sprzedaży biletów nie ma ograniczeń wynikających z ministerialnych zaleceń, co zwiększa szansę białostoczan na powrót do domu w zaplanowanym dniu. Osoby bojące się choroby będą jednak miały problem, żeby przebywać ponad 2 godziny w wypełnionym po brzegi pojeździe.
(GŻ)