Szacuje się, że wirusem wywołującym KZM jest zakażone od 3 do nawet 15 proc. populacji kleszczy w Polsce. Ocieplenie klimatu przyczynia się do ich ekspansji na tereny, na których do tej pory nie występowały. Jak wynika z danych zebranych w publikacji „Jak zmiany klimatyczne wpłynęły na rozwój KZM i groźnych zakażeń wirusowych” (Crazy Nauka na zlecenie kampanii „Nie igraj z kleszczem – wygraj z kleszczowym zapaleniem mózgu” 2020–2021), w Polsce w 2019 roku średnia temperatura roczna wzrosła aż o 2°C, a w polskich miastach nawet więcej. Jednym z efektów jest wzrost populacji kleszczy i przenoszonych przez nie chorób.
Dobrze widać to na przykładzie innej groźnej choroby przenoszonej przez kleszcze – boreliozy. Według danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny (PZH) w 2019 roku odnotowano ponad 20,6 tys. przypadków. Główny Inspektorat Sanitarny podaje z kolei, że w latach 2006–2016 w Polsce miał miejsce ponad trzykrotny wzrost zachorowań na tę chorobę (z 4,4 do ponad 13,8 tys. przypadków). Rokrocznie wzrasta też liczba osób zakażonych wirusem KZM.
– Od lat 90. zapadalność na kleszczowe zapalenie mózgu weszła na wyższy poziom i obserwujemy takich przypadków od 200 do 300 w całej Polsce. Połowa z nich przypada na województwo podlaskie i warmińsko-mazurskie. Natomiast według badań i aktualnych rekomendacji cała Polska jest uznawana za region endemiczny – mówi prof. Joanna Zajkowska.
Kleszcze rozpoczynają swoją aktywność wczesną wiosną i mogą atakować aż do późnej jesieni. Wbrew powszechnemu przekonaniu te pajęczaki żyją nie tylko w lasach, lecz także na innych terenach zielonych. Mogą ukłuć np. w przydomowym ogródku czy na miejskim trawniku. Dlatego narażona na KZM jest każda osoba spędzająca czas na łonie natury. Dotyczy to zwłaszcza osób aktywnych, nie tylko biegaczy i rowerzystów, lecz także grzybiarzy, wędkarzy, działkowców czy właścicieli psów albo rodzin z małymi dziećmi.
– Ryzyko zakażenia kleszczowym zapaleniem mózgu dotyczy wszystkich. Z badań wynika, że równie często chorują mieszkańcy obszarów wiejskich, jak i miejskich. To oznacza, że incydentalny wypad do lasu, bieganie czy jogging po lesie również wiążą się z ryzykiem. Osoby, które uprawiają sport na łonie natury, jeżdżą rowerem po lesie czy wychodzą z psem na spacer, też są narażone – wskazuje prof. Joanna Zajkowska.
Wirus KZM bytuje w gruczołach ślinowych kleszczy, dlatego do zakażenia dochodzi w momencie ukłucia przez pajęczaka. Wywołuje on kleszczowe zapalenie mózgu – ciężką, ostrą chorobę ośrodkowego układu nerwowego, która prowadzi do poważnych powikłań, a nawet śmierci.
– Zdarzają się powikłania w postaci porażenia splotu barkowego, niedowładu kończyn – jednej, a nawet wszystkich czterech, zaburzenia równowagi, w najgorszym przypadku zaburzeń oddechowych – wymienia ekspertka.
Około 5–10 proc. przypadków kleszczowego zapalenia mózgu ma ciężki przebieg, który wiąże się z poważnymi powikłaniami neurologicznymi i koniecznością późniejszej rehabilitacji. W przeciwieństwie do boreliozy, leczonej antybiotykami, czy wielu innych chorób wirusowych na kleszczowe zapalenie mózgu nie ma skutecznego leku. Leczy się je wyłącznie objawowo. Jedyną metodą przeciwdziałania chorobie jest szczepienie ochronne. Szczepionka na KZM jest skuteczna w 99 – 100 proc. i składa się z trzech dawek, które najlepiej podać już wczesną wiosną.
– Nawet na Podlasiu, gdzie zachorowań na KZM jest naprawdę dużo, ryzyko to jest wciąż trochę niedoceniane. Ludzie, jadąc na Zanzibar, boją się malarii i wirusa Ziki, a jadąc na Mazury, w ogóle nie myślą o kleszczowym zapaleniu mózgu. Natomiast COVID-19 trochę przewartościuje potrzebę szczepień i pokaże, że to jednak nic strasznego – przekonuje prof. Joanna Zajkowska.
(źródło: Newseria)