Jestem świeżo po prowadzonej rekrutacji i chciałbym podzielić się kilkoma ciekawostkami z rynku pracy, a w szczególności z twórczości CV. Dokumenty przedstawiające sylwetkę kandydata mają swój koloryt i folklor. Zacznijmy jednak od maila. Prośba była taka, żeby CV przesłać mailem na wskazany adres.
56% zawartości maili nie posiadało podpisu. Jedynie adres poczty elektronicznej był ewentualną wskazówką, z kim mamy do czynienia. Poza nim nie wiadomo, kto wysłał wiadomość. Niegdyś dobrym zwyczajem, a nawet wymogiem savoir-vivre’u było podpisanie się pod listem. Użyteczna praktyka przeniesiona została na poletko komunikacji elektronicznej, ale nie jest, jak widać, w obecnych czasach powszechnie respektowana. 56% nie podpisuje się. A przecież chodzi chyba o to, żeby nie zrażać do siebie pracodawcy, prawda? Cóż, dobór naturalny. Kulturalni dostają większe szanse. Ma to istotne znaczenie, jeśli pracownik musi prowadzić jakąkolwiek korespondencję.
34% maili nie posiadało żadnej treści. Ani „dzień dobry”, ani „pozdrawiam”, ani „nawiązuję do ogłoszenia”. W jednym przypadku cyfrowy pustostan starało się wzbogacić urządzenie, dopisując zdanie „Wysłano z telefonu Samsung”.
W CV pojawiły się selfie. Czytelnikom w średnim wieku szerzej otwierają się w tym momencie oczy ze zdumienia. Pamiętamy, że jeszcze dwie dekady temu w autoprezentacji znajdowało się poważne zdjęcie legitymacyjne, 10 lat wstecz portret zrobiony cyfrówką na tle ściany w kuchni (tyko tam nie było tapety), a teraz sweet-focie. Z widoczną wyciągniętą ręką, zrobione z góry w stronę uniesionej głowy, z sylwetką w poprzek kadru, z DZIÓBKAMI. Naprawdę, kilka było takich, że panienki wydymały usteczka jak do całusa… Chyba że to botoks w ustach nadawał twarzom kaczego charakteru.
Znaczna część fotografii nadal jest stonowana, ale sporo odbiega od szablonu. Są: z uśmiechem, patrząc spod oka, na wersalce, z paprotką, z wykorzystaniem kamerki w laptopie (w okularach odbija się ekran).
Absolutnym novum jest wypunktowywanie płci. „Karolina Stępień, urodzona tego i tamtego roku, płeć: kobieta”. Na wypadek, gdyby przyszły szef był upośledzony. A może ideowo. Nieee, LGBT i gender to przecież nie ideologia, tylko ludzie. A że bezrobotni piszą w CV, czy mogą być mamusiami, czy tatusiami, to nie wiadomo skąd się wzięło.
O ile zderzenie z młodzieżowym sposobem mówienia o sobie było szokujące, odezwała się we mnie jednocześnie męska, ozdobiona siwizną na głowie, wzmocniona ustatkowanym życiem – dusza eksperymentatora. Co tam! Ryzyk-fizyk. Sprawdźmy, co kryje się za tymi dzióbkami.
n = 41.
(Grzegorz Żochowski, fot. Pixabay)