Międzynarodowa organizacja standaryzująca z zakresu automatyki przemysłowej (ODVA) przygotowała świeżą specyfikację kilku sieci teleinformatycznych. Rewolucji w komunikacji specjalnych nie ma, ale aktualizacja wydawała się konieczna z innego powodu. Otóż w elektronice posługujemy się słowami „master” i „slave”. Pierwsze oznacza urządzenie nadrzędne, na przykład laptop, drugie urządzenie podrzędne, jak chociażby podłączonego do laptopa pendrive’a. W języku angielskim wyrazy mają jednakowoż złowieszcze znaczenia: pan i niewolnik. Chyba już wiecie o co chodzi.
Amerykańskie lewicowe organizacje bardzo trwożą się słowami. Pełnią one u nich rolę horroru. Horror to rodzaj filmu robiony i oglądany po to, żeby się bać i mieć z tego rozrywkę. Uczucie samo w sobie niby jest nieprzyjemne, staramy się go unikać, ale od czasu do czasu mówimy twórcom: hej, zróbcie coś takiego, żeby włos się zjeżył, z przyjemnością to obejrzymy. No i Hollywood przygotowuje wyrób, którego można się spokojnie bać. Tak samo lewica. Przywódcy jadą na biwak, chowają się w namiocie pod kocem, włączają latarkę i szef, świecąc sobie w podbródek pyta, czy nie mają przypadkiem czegoś dla strachu. No i wtedy jeden przez drugiego recytują wyrazy: Murzyn, biały człowiek, niewolnictwo, małżeństwo kobiety i mężczyzny, dziewanna, haftowana serwetka. Co im tylko przyjdzie do głowy.
Następnie ogłaszają te słowa jako straszne. I wtedy boją się ich wszyscy. Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych i w umysłach komunistycznych proletariuszy całego świata, którzy łączą się mentalnie z amerykańskimi organizacjami.
Rzeczywiście „pan” i „niewolnik” były wskazywane od dłuższego czasu jako pamiątka katorżniczej pracy bez wynagrodzenia i ogłoszone horrorami. Deklaratywna, wypisana na sztandarach równość i tolerancja słusznie nie toleruje niewolnictwa i panowania. A że białych obszarników nie może najść w bogatych domostwach otoczonych czworakami, w samym centrum plantacji bawełny, zrobić głośnej manifestacji i zdewastować płotu, bo panowie od dekad nie żyją, więc postanowiła zemścić się i wyładować na słownikach. Wytknęła listę wyrazów palcami, otoczyła pogardą, opluła i zachęca innych do podobnych gestów. ODVA, jak widać włączyła się do zabawy. Kibicuję im wszystkim. W końcu też mamy frajdę, obserwując ich wygłupy.
Rechoczę i teraz, bo wyobrażam sobie, co będzie, kiedy ODVA i rewolucyjna centrala dowiedzą się, że nazywanie złącz męskimi i żeńskimi – tak właśnie elektrycy opisują złącza elektryczne. Żeńskie mają dziurkę, męskie wypustek i jedno w drugie się wsuwa, żeby połączyć – również jest nietolerancyjne i stygmatyzujące. Czekam na zgiełk i samobiczowanie po spostrzeżeniu, że niby czemu męskie oraz żeńskie i wypustek wsuwany w dziurkę? Przecież bardzo dobrze będzie działało, jeśli będzie dziurka z dziurką i patyczek z patyczkiem. I zaczną powstawać zasilacze do smartfonów pro-LGBT, które zamiast wtyczki sieciowej będą miały gniazdko, zamiast wtyczki USB taką samą dziurkę jak w telefonie. Ach, jakież to będzie wesołe!
Przepraszam… nie powinienem śmiać się. Dla nich to przecież horror.
(Grzegorz Żochowski, fot. Pixabay)