Mimo że ekonomiści przewidywali, że marcowy odczyt inflacji będzie ostatnim mieszczącym się w dopuszczalnym paśmie odchyleń od celu inflacyjnego, nie spodziewali się aż tak wysokiego poziomu w kwietniu. Wzrost cen miał oscylować wokół 3,8–3,9 proc. w ujęciu rocznym, tymczasem według szybkiego odczytu Głównego Urzędu Statystycznego przyspieszył aż do 4,3 proc., a to poziom najwyższy od 13 miesięcy. Składa się na to kilka czynników, m.in. wzrost kosztów pracy. – Ryzyko wzrostu inflacji jest dość spore – uważa ekonomista Marek Zuber.
– Wzrost wynagrodzeń jest jednym z ważniejszych czynników działających na rzecz wzrostu cen towarów i usług w Polsce i to od kilku lat. Nie musiałoby tak być, gdyby wydajność pracy w Polsce istotnie rosła. Ona dalej jest piąta od końca w Unii Europejskiej. Wprawdzie w ostatnich latach jesteśmy w czołówce pod względem wzrostu wydajności pracy, tyle tylko, że to jest średnia dla całej gospodarki – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Marek Zuber. – Tymczasem po jednej stronie mamy potężny wzrost w supernowoczesnej fabryce, np. z sektora automotive, ale po drugiej stronie mamy małe i średnie polskie firmy, które od pięciu lat nie inwestują albo inwestują niewiele, więc skąd ma się wziąć ten wzrost wydajności.
Jak podał GUS 30 kwietnia, przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej w Polsce w 2020 roku wyniosło 5167,47 zł. W porównaniu z 2019 rokiem wzrosło o 5,0 proc., czyli trochę wolniej niż rok wcześniej (7,2 proc.). W sektorze publicznym wyniosło 5900,60 zł (o 14,2 proc. więcej niż średnia), a w sektorze prywatnym 5013,54 zł (o 3,0 proc. mniej od średniej).
Jeśli wziąć pod uwagę sekcje PKD, w 2020 roku przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto wahało się od 3793,01 zł w sekcji „zakwaterowanie i gastronomia” do 9250,85 zł w sekcji „informacja i komunikacja”. W porównaniu do 2019 roku odnotowano wzrost przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto we wszystkich analizowanych sekcjach PKD. Największy w sekcji „edukacja” (o 8,8 proc.), a najmniejszy w sekcji „zakwaterowanie i gastronomia” (o 0,8 proc.).
Przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto w 2020 roku pozostało zróżnicowane także w regionach. W warszawskim stołecznym było ono najwyższe i wyniosło 6839,72 zł. Było to więcej o 2076,66 zł niż w regionie warmińsko-mazurskim, gdzie zanotowano najniższą jego wartość.
Kolejnymi czynnikami sprzyjającymi wzrostowi cen, zwłaszcza w usługach, są drożejąca energia elektryczna, dodatkowe opłaty, takie jak tzw. opłata cukrowa w przypadku napojów czy podatek od sprzedaży detalicznej, presja ekologiczna wymuszająca inwestycje w zmianę opakowań oraz spowodowany pandemią „dodruk” pieniądza.
– Banki centralne wiedzą, w którym kierunku iść, ale to będzie oznaczało także hamowanie gospodarki, więc moim zdaniem pomysł jest taki: niech ona się rozkręci, odbuduje po pandemii i dopiero za rok, półtora, dwa lata zaczniemy coś robić, jeżeli będzie taka potrzeba. Miejmy nadzieję, że to się uda, że ewentualne działania przeciwko inflacji nie doprowadzą potem do bardzo dużego hamowania czy recesji – podkreśla Marek Zuber.
(źródło: Newseria)