W tempie wagonów tokijskiej kolejki przewijają się w mediach patetyczne hasła: Nowy Ład, Polski Ład, Krajowy Plan Odbudowy, okraszone zresztą słodkimi jak wata cukrowa planami… czuć wiatr pieniędzy, dmący w żagle rządzącym. Wszystko za sprawą miliardowej pożyczki, która, jak się wydaje, zapewnić ma władzom kraju rządzenie jeszcze dłużej. Zaczynam wierzyć w plotkę o przedterminowych wyborach w tym roku.
Równocześnie nie wierzę w ani jedno słowo zapewnień panów Morawieckiego i Kaczyńskiego. Dość już razy zmieniali doktrynę katolicką na świadkojehową i opowiadali kocopały o raju na ziemi. Konkretnie miałby się on znajdować w Europie Centralnej, między Odrą i Bugiem. Jak się z czasem okazywało, to: tak, jest ulga, jest pomoc… ALE. Pojawiało się uszczegóławiające ALE, które odsuwało koncept na czas nieokreślony, zmniejszało grono beneficjentów do kilku osób w Polsce, redukowało kwoty do paru złotych. A tak ostatecznie oznaczało więcej biurokracji i obciążeń. Przynajmniej w przypadku przedsiębiorców.
Doświadczenie pokazuje, że optymistyczne zapowiedzi rządu są wróżbą, która spełnia się w nie więcej niż jednej czwartej. Gdyby ów ułamek zilustrować jako rower, to na dodatek najpierw jedzie po wybojach, kierujący wywracają się w piach, otrzepują garnitur, prowadzą na piechotę i na koniec sprzęt jest co prawda do użycia, ale cały pogięty, nie przypominający zdjęcia z reklamowego folderu. Na ramie widać pozłacaną nazwę, a brzmi ona według konstruktorów „SUKCES”.
Niektóre warstwy społeczne mają u pana Kaczyńskiego znacznie lepiej. Być może dlatego, że pan Kaczyński nie prowadził nigdy firmy, nie potrafi wyobrazić sobie, czym jest przedsiębiorczość, biznesmenów ma więc za pijawki. Innych zaś rozumie z jakiegoś powodu bardziej. Na przykład z kilkumilionową rzeszą emerytów zdaje się mieć głębszą nić porozumienia i empatii. W ogóle PiS stroni od kapitalizmu, uznając socjalizm za twór doskonały i dający sporą frajdę w pracy polityka. Po prostu bierze się pieniądze i wypłaca na lewo i prawo. Czyż bezzębny uśmiech emeryta nie jest wart każdego wziętego grosza z poselskiej diety?
Pytam się jednak – kto za to zapłaci?
Białostocki klub Prawa i Sprawiedliwości wystąpił niedawno z wezwaniem do prezydenta miasta, żeby żądał więcej pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. KPO jest polską nazwą na unijną pożyczkę ogromnych pieniędzy. Warunki finansowe pożyczki zdaje się są atrakcyjne, ale politycznie wciągają nas w podległość strukturom unijnym w ich wydawaniu. Są krokiem w faktycznym uczynieniu z Polski europejskiego województwa. Niżej podpisany, kapitalista, przedsiębiorca, pytam według rozsądku opiekuna działalności gospodarczej, który ma do dyspozycji tylko tyle, ile zarobi – kiedy zwróci się te wzięte kilkaset miliardów? Na co wydacie pieniądze? PiS wydałby na przykład na ścieżki rowerowe i doposażenie szkół. Jakie oszczędności lub dochody Państwa wynikną z tego tytułu? Żadne? To jak już wydacie wszystko na ścieżki i wyposażenie do klas, kto będzie oddawał dług?
Pytam retorycznie, bo wiem kto i w ogóle mi się to nie podoba i kategorycznie sprzeciwiam się zapożyczaniu Polski, jeśli wzięte fundusze nie zwrócą się w ciągu kilku lat!
(Grzegorz Żochowski, fot. Pixabay)