Urząd Miejski w Białymstoku rozrzutnie sobie poczyna, stawiając i wieszając po mieście ogłoszenia, że „rząd PiS-u nie dał pieniędzy”. Stojaki, plansze i monterzy swoje kosztują. W praktyce każdą propagandową akcję magistratu wycenić można na jakieś 10 tys. zł. Czy to wożenie przyczepek z bilbordem, czy używanie biurowca jako ekranu projekcyjnego, czy drukowanie gazety urzędowej, czy reklama gazety, za każdym razem koszty oscylują mniej więcej wokół 10 tys. zł. Niemało. Trudno zatem logicznie połączyć rzekome ubóstwo z ostentacyjnym marnotrawstwem. Od drukowania hasła „rząd nam nie dał”, pieniędzy nie przybędzie. Spróbowałem przed chwilą i nie zadziałało. Konto bez zmian, ale kartki muszę dokupić. Więc nie o pieniądze chodzi miejskim władzom.
Nieco światła na intencje rzuca treść ogłoszenia. Jest w nim dosłownie obwiniany „rząd PiS-u”, czyli coś, co nie istnieje. Można mówić ewentualnie o rządzie Zjednoczonej Prawicy, gdyż ministerstwa obsadzane są przez członków koalicji. Ale i tak nadwyrężając rzeczywistość. Zwrot „rząd PiS-u” jest za to często ironicznie używany w wąskich kręgach opozycji parlamentarnej i ma podkreślać, że krajem nie zawiaduje obecnie demokratycznie wybrany rząd Rzeczpospolitej Polskiej, a także że jest odizolowany od nich (chcieliby, żeby także od całego społeczeństwa). Ten język podchwytują Tadeusz Truskolaski i świta, demaskując się zarazem. Nie fundusze miejskie są celem, a walka polityczna z konkretną partią, z Prawem i Sprawiedliwością.
Czas na wskazanie, w jaki sposób prezydent Białegostoku okazuje pogląd, że mieszkańcy to idioci. Tak się składa, że prowadzenia sporu z konkurencyjną siłą polityczną za publiczne pieniądze mieszkańcy nie przyjmują dobrze. Zaraz po powieszeniu pierwszych banerów na parkanach szkół podniosły się głosy, że nie jest to właściwe miejsce do politykowania, a środki to sobie niech wezmą z kiesy Koalicji Obywatelskiej, a nie z budżetu miasta. Momentalnie zagrzmiały wszystkie medialne tuby urzędu, natarczywie nadużywając słowa „informacja”, którym miano zagłuszyć podejrzenia o chęć kopania przeciwników.

Tadeusz Truskolaski uważa mieszkańców za idiotów, ponieważ jedno zdanie po drugim twierdzi, że spełnia obowiązek informacyjny i nic więcej, a za chwilę, że winny jest PiS, znaczy największa partia spośród rządzących krajem. Używa zarazem potocznych określeń, funkcjonujących w języku również konkretnej formacji. Wiemy więc, którą grupę stara się reprezentować, wiemy, komu chce zaszkodzić i że używa do tego nie swoich środków, tylko wpływów podatkowych.
W treści nagłaśnianego komunikatu zaszyto przy okazji kłamstwo „0 zł dla białostoczan”. Nie „dla białostoczan”, tylko „dla Urzędu Miejskiego w Białymstoku”. Pieniądze dla Białegostoku były przydzielone, tyle że dysponentem został Urząd Marszałkowski i to on zrealizuje wybrane inwestycje w stolicy województwa.
16 lipca „informacje”, będące de facto elementem przyszłych kampanii wyborczych zaczęły być stawiane na osiedlach. Miasto pochwaliło się wyczynem na swojej witrynie internetowej. Znamienne jest to, że wszystkie z ostatnich aktualności, jakie znajdziemy na bialystok.pl, są podpisane nazwiskiem autora lub źródłem, a ta jedna jedyna nie. Jeśli powodem nie jest przypadkowe zaniedbanie, to oprócz winy nadużywania władzy, na dodatek za kulisami stoi i wali pałką jakiś tchórz.
(Grzegorz Żochowski, fot. UM w Białymstoku)