Z sentymentem wspominamy rocznicę rządowych planów, żeby rygory epidemiczne zależały od natężenia epidemii. Wyspecyfikowano fajne, kolorowe strefy: zieloną, żółtą i czerwoną, które miały być związane z dynamiką zachorowań na danym terenie. Obecnie w całym województwie podlaskim, a może i w całej Polsce liczność zachorowań jest na granicy niezauważalności. Wiosenna trawka spaliłaby się ze wstydu wobec zieleni, którą powinna być objęta część Europy od Bugu do Odry. Z rzadka w pojedynczych powiatach diagnozowani są chorzy, którzy na specjalnych salach w szpitalu czują się jak w eremach – samotni, nie mający cały boży dzień z kim słowa zamienić, modlący się o drugiego covidowego pacjenta. Tymczasem przykre zakazy i nakazy utrzymywane są niewzruszenie w mocy.
Najpowszechniejszym i bodaj najbardziej uciążliwym w codziennym życiu jest noszenie maseczek. Trudno mi odpowiedzieć po co, skoro w całym Podlaskiem notuje się nie więcej niż 2 zachorowania na 10 tys. mieszkańców w ciągu miesiąca. Oznacza to, że nawet codziennie chodząc w Białymstoku piechotą do pracy i z powrotem, robiąc zakupy, uczęszczając raz w tygodniu na jakieś zajęcia – nieświadomy nosiciel wirusa ma szansę znaleźć się w zasięgu naszego wzroku nie częściej niż co, plus minus, 50 dni. W zasięgu wzroku! W wielu powiatach od paru tygodni nie było ani jednego przypadku.
Jak bardzo nie szanuje się naszej inteligencji widać najwyraźniej w zestawieniu liczb z faktem, że połowa ludzi i tak nie przestrzega narzuconych obowiązków. W autobusach, sklepach, kościołach, na koncertach pełno jest ludzi bez „kagańców”. I nic to nie powoduje. Druga część, ta pokorna i przestrzegająca przepisów, dusi się w upały, bo jaśnie panom ministrom zapomniało się przed urlopami odwołać przepis. Władza nie ma dość siły, a i myślę, że nie ma cienia przekonania, żeby egzekwować posłuszeństwo w tej kwestii. Oni sami nie wierzą w to, co ogłaszają, a ogłaszają, żeby sprawiać wrażenie panowania nad sytuacją. Na odczepnego. Za nic mają ludzi, bo aktualnie nie ma wyborów. Szacunek zacznie się pewnie którejś jesieni i ponownie skończy po ogłoszeniu wyników przez Państwową Komisję Wyborczą.
Zarówno na początku zarazy, jak i teraz chorych jest na tyle niewielu, że powinno dać się bez problemu ustalić szlaki przenoszenia wirusa. „Oto lista jedynych czterech zakażonych z ostatnich tygodni, proszę nam wskazać, z kim się szanowny obywatel miał okazję zetknąć i w jakich okolicznościach”? Szlag mnie trafia, że nie wiemy nic o podobnych badaniach i trzymani jesteśmy w przekonaniu, że Państwo tworzy zalecenia w oparciu o teoretyczne wróżby, nie o rzetelną wiedzę. Brak informacji i traktowanie nas jak dzieci, którym da się i tak wszystko nakazać i robić na nas społeczne eksperymenty, zamiast realizować program badawczy, jasno jak słońce naświetla prawdę, że traktuje się nas jak skończonych debili.
Smutne to spostrzeżenie należy dodać do pakietu podobnych, towarzyszących każdemu szczeblowi władzy. Powtórzę przy okazji osobiste przekonanie, tłumaczące bieżącą sytuację, że polska demokracja jest cokilkuletnim wyborem bezkarnych dyktatur.
(Grzegorz Żochowski)